sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 3

     Następnego ranka siedziałam w kuchni jedząc śniadanie. Byłam niewyspana, zmęczona i obolała. Przez całą noc się wierciłam i nie potrafiłam znaleźć wygodnej pozy. Dopiero gdy świtało mogłam na chwilę się zdrzemnąć. W tedy mi się już nic nie śniło. Jednak długo nie pospałam, mama obudziła mnie o ósmej i kazała zejść na śniadanie. Zrobiła jajecznicę, bekon i tosty. Nalałam sobie kawy z mlekiem i zaczęłam powoli jeść.
- Źle spałaś kochanie? - Spytała mama. Uniosłam na nią wzrok, lekko się skrzywiła.
- Miałam zły sen. - Odstawiłam talerz zostawiając trochę jajecznicy. Weszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic. Zimne kropelki wody spryskiwały moje ciało dając mu ukojenie. Jednak długo to nie trwało bo musiałam się szykować do wyjazdu. Ubrałam czarne legginsy, bordową bokserkę i na to skórzaną kurtkę z zamkiem na boku. Z pod łóżka wyciągnęłam czarne koturny z ćwiekami. Kiedy chciałam się pomalować mało co nie przestraszyłam się własnego odbicia. Miałam spuchnięte oczy i cienie. Szybko nałożyłam podkład b trochę zakryć sińce pod oczami oraz zrobiłam kreski lajnerem.
Schodząc po schodach ciągłam za sobą granatową walizkę na kółkach. Przystanęłam na chwilę by poprawić włosy.
- Trochę za późno postanowiliśmy ją przepisać do innej szkoły. Za szybko dręczą ją koszmary. Niebawem uaktywni się u niej nowe życie. - Słyszałam poddenerwowany głos matki.
- Nie martw się, tam wszystkiego się dowie z czasem. - Powiedział tata. Nie miałam pojęcia o czym oni w ogóle mówią. Nadal stojąc na schodach w ciszy przysłuchiwałam się im.
- Tylko, że oni wszystkiego nie mogą jej powiedzieć. Są rzeczy które musi usłyszeć ode mnie, musi je ukryć przed wszystkimi, nawet przed tamtymi ludźmi. - Cisza. Żadne z nich się już nie odezwało. Wzięłam głęboki oddech i zeszłam z ostatnich kilku schodków. Postawiłam walizkę koło drzwi wyjściowych.
- Jestem gotowa! - Zawołałam. Mama i tata wyszli z kuchni z dziwnym wyrazem twarzy. - Jestem gotowa.
Siedzieliśmy w aucie. Każdy milczał jak grób. Założyłam słuchawki nie zwracając na nic uwagi. Oparłam głowę o szybę za którą ciągnął się las. Oczy same nagle zaczęły mi się zamykać, aż w końcu w ogóle ich nie otwarłam.

 ¤¤¤

     Obudziłam się. Samochód stał przed wielką, metalową bramą, w której metalowe fragmenty łączyły się w wzór róży. Po chwili brama się otworzyła ze skrzypnięciem przeszywającym kości. Spojrzałam na rodziców, siedzieli nieruchomo patrząc przed siebie. Na twarzy mamy malowały się dziwne uczucia, tak jakby strach, obawa oraz niechęć. Po tacie nie mogłam nic rozpoznać, wszystkie jego mięśnie twarzy były nie wzruszone.
Jechaliśmy przez żwirową ścieżkę, po której z obu stron rosły drzewa i krzewy. Teren był dość duży i tajemniczy. Na końcu ścieżki ukazał się budynek. Ogromna kamienna budowla z wieżyczkami na której powiewały flagi z czerwoną różą na białym tle.
Razem z rodzicami wyszłam z samochodu. Tata wziął moje walizki idąc po schodach. Stanęliśmy przed drewnianymi i potężnymi drzwiami, które się otworzyły. Stała w nich szczupła, wysoka kobieta z czarnymi włosami do ramion i okularami. Była ładna a w jej prostym ubiorze dało się zauważyć elegancję. Powitała nas szerokim uśmiechem.
- Witam Was w szkole imienia Isberga. Jestem dyrektorką i zapraszam Was do mojego gabinetu. - Kobieta odwróciła się, a kiedy szła lekko kołysała biodrami. Ruszyliśmy za nią. Na korytarzu było tylko słychać nasze kroki. Nie widziałam żadnych uczniów ani nauczycieli, a ta cisza mnie przerażała.
Weszliśmy do niewielkiego pokoju, w którym panował porządek. Książki były schludnie poukładane w regałach od największej do najmniejszej, biurko na którym leżały papiery ułożono równo w kupkę,  dwa krzesła dla gości, obrazy na popielatych ścianach oraz perski dywan na środku podłogi. Pokoik był skromny i schludny.
Dyrektorka usiadła na krześle za biurkiem a moi rodzice na przeciw niej, postanowiłam, że będę stała, w sumie innego wyboru nie miałam bo nie było dla mnie krzesła.
- Ta szkoła ma bardzo wysoki poziom nauczania. - Mówiła do rodziców dyrektorka. - Staramy się, aby nasi uczniowie się usamodzielnili i przygotowali do dorosłego życia. Cieszę się, że Aurelia będzie naszą uczennicą. - Spojrzała na mnie z promiennym uśmiechem. Mnie z kolei bolały nogi od stania i od butów. - Aurelio dam Ci czas na pożegnanie się z rodzicami. Będę czekała na Ciebie przed gabinetem. - Wstała, uścisnęła dłonie rodziców i wyszła z pomieszczenia. Nastała cisza. Miałam spuszczoną głowę i bawiłam się palcami ze zdenerwowania. Mama wstała i podeszła do mnie tuląc mnie mocno. Poczułam jej perfumy i poczułam się bezpieczna w jej ramionach.
- Naprawdę ta szkoła nie jest taka zła. Byłam uczennicą tej szkoły i jakoś normalnie żyję. Proszę Cię dzwoń do nas. Zwłaszcza jak się będzie zmieniało Twoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. - Jeszcze raz mnie przytuliła po czym się odsunęła a jej miejsce zajął tata. Przytulił mnie tak delikatnie jakbym była jeszcze małym dzieckiem.
- Moja mała córeczka.
- Już nie taka mała tato.
- Nawet nie wiem kiedy ten czas przeminął. Niedawno nosiłem Cię na rękach a teraz chodzisz w wysokich butach. Zanim się obejrzę będę już starcem.
- Nie będziesz. - Uśmiechnęłam się do niego.
- Uważaj na siebie. - Jeszcze raz mnie przytulił.
Rodzice wyszli a ja czułam dziwną pustkę stojąc sama w gabinecie. Wzięłam walizkę i wyszłam. Dyrektorka podeszła do mnie wręczając mi klucz.
- To klucz do Twojego pokoju. Zaprowadzę Cię. I przy okazji mów mi Clary.
- Dobrze. Tak w ogóle, czemu tu jest tak cicho? - Spytałam wchodząc po schodach.
- Ponieważ trwają jeszcze lekcje. Chociaż Twoja klasa powinna za godzinę kończyć. O to Twój pokój. W  razie potrzeby wiesz gdzie mnie szukać. A i przyślę jedną z uczennic z Twojej nowej klasy, żeby Cię oprowadziła. - Uśmiechnęła się. - Teraz muszę iść bo czeka mnie papierkowa robota. - Obróciła się stukając swoimi obcasikami. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam swój pokój. Małe pomieszczenie z jednym oknem wprost na drzwi. Po lewej stronie stało łóżko, a po prawej niewielka szafa. Biurko stało pod oknem (tak jak lubię). Walizkę postawiłam na łóżku i zaczęłam w niej grzebać. Wyciągnęłam trampki, które szybko włożyłam na nogi. Otworzyłam szafę w której znajdowała się granatowa spódniczka przed kolano, błękitna koszula z logo szkoły oraz granatowa marynarka na której również widniało logo. Z westchnieniem podeszłam do walizki rozpakowując jej zawartość. Kiedy skończyłam usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam a w progu przywitała mnie ciemnowłosa dziewczyna.
- Hej jestem Alice ale mów mi Alie. Ty pewnie jesteś Aurelia.





I w końcu naskrobałam rozdział trzeci. :D Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Ehh... mam mało czasu na tworzenie rozdziałów, ale na chwilkę dodania czegoś się znajdzie. :)
Dobra nie będę się rozpisywać.
Pozdrawiam, Fallen :**

2 komentarze:

  1. Myślałam, że się już nie doczekam 3 rozdziału, ale jest i cieszę się jak małe dziecko i chce kolejny i zrobie Ci malutki szpamik do-ostatniej-kropli-krwi.blogspot.com zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej muszę ci powiedzieć. :)
    Szkoła nie wydaje się zła w sumie jak narazie. Jestem ciekawa jaka będzie Alice. ;p
    Zainteresował mnie wątek koszmarów. :)
    No nic, czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń